środa, 27 lutego 2013

Rozdział 1 .

"nikt nie powiedział, że będzie łatwo"

Chciałabym Wam wszystko opowiedzieć, więc może zacznę od początku.
Moja historia zaczęła się 16 lat temu, dokładniej 11 marca, kiedy to przyszłam na świat. Nadali mi wtedy imię Weronika.
"Dzieciństwo"- okres, z którego nie wiele pamiętam, a tak bardzo chciałabym do niego wrócić. Byłam szczęśliwa, bardzo szczęśliwa, miałam kochających mnie rodziców, dziadków, dostawałam wszystko czego taki maluch może chcieć. Skąd wiem, że byłam "Szczęśliwym dzieckiem" ? Mam zdjęcia, pamiątki, pluszaki i jako takie wspomnienia. Moje życie zmieniło się niewiele, kiedy na świat przyszła moja siostra. Miałam wtedy 3 lata i 2 miesiące, coraz więcej zaczęłam zapamiętywać i rozumieć. Nie mogę powiedzieć, że byłam zaniedbywana, bo tak nie było, ale od narodzin mojej siostry byłam mniej zauważana niż przed nimi. No, ale to chyba normalne, że kiedy nowe dziecko przychodzi na świat, jest bardziej rozpieszczone, dlatego też nie mam zamiaru tego rozpamiętywać. Z wiekiem zdobywałam nowe koleżanki, przyjaciółki, pierwsza szkoła, pierwsze oceny, pierwsza kary, pierwsze zauroczenie,pierwsi wrogowie. Okres, który na pewno zapamiętam, były w nim chwile przyjemne,ale i też te, których wcale nie chciałabym zachowywać w pamięci.
Kolejny okres: "dojrzewanie" - nagłe zmiany nastrojów, coraz częstsze kłótnie z rodzicami, problemy w domu, w szkole, brak sił na cokolwiek. Wyszłam z podstawówki i dostałam się do gimnazjum. "świetnie"-  można pomyśleć. Nareszcie mogę chodzić do szkoły z moją najlepszą przyjaciółką, mogę korzystać z życia, nie jestem już dzieckiem, jestem nastolatką. "Bezsens" - totalny bezsens i ani kapki prawdy. Dużo nauki, brak czasu na przyjemne rzeczy. Nic nie było takie na jakie wyglądało. A szkoda. Odkąd weszłam do gimnazjum moi rodzice w ogóle mnie nie rozumieli. Automatycznie zaczęli mnie ignorować, nie słuchali co mówiłam, a może po prostu nie chcieli słuchać? Nie wiedzieli o mnie nic- kompletnie nic. A tak bardzo potrzebowałam ich, potrzebowałam ich towarzystwa, uśmiechu, czegokolwiek. Oni mieli swoje problemy i  ja miałam swoje , moje problemy były w porównaniu do ich "błahostkę" jak to stwierdzili. Ale te problemy, moje problemy mnie przerastały, chciałam uciec stąd, uciec od domu jak najdalej. Straciłam nawet kontakt z babcią, z osobą, z którą miałam najlepszy kontakt. Zastanawiałam się czy nie jest to moja wina, powoli zaczęłam być tego pewna. Miałam myśli typu: "Co byłoby gdybym zniknęła", "Kto by za mną tęsknił". W 2 klasie gimnazjum zaczęłam kłócić się z moją najlepszą przyjaciółką, to był cios, bardzo mocny cios dla mnie w takim momencie. Nie odzywałyśmy się do siebie przez dobry rok. "No tak prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie".  Dobrze, że miałam koleżankę, to była jedna z lepszych koleżanek. Nie koniecznie sobie ufałyśmy, ale to wszystko się zmieniło, kiedy zaczęłyśmy chodzić razem do szkoły, przebywać razem, wspierać się nawzajem, śmiać się z tych samych rzeczy i pocieszać się. Zostałyśmy przyjaciółkami, może dlatego, że miałyśmy podobne problemy? Nie ważne, wiem, że jest to osoba, która jest dla mnie jedną z najważniejszych osób, trzymamy się razem do dzisiaj i bardzo się rozumiemy,za co jej dziękuję i mam nadzieję, że przez rozłąkę jeszcze w tym roku, która nas czeka przez zmianę szkoły nie zmieni się to. No, ale wracając do moich problemów, byłam bardzo zdołowana, moje problemy wydają się głupie, prawda? Ale to one były powodem mojego płaczu, nie przespanych nocy, słabymi ocenami i innymi sprawami. Postanowiłam coś z tym zrobić i założyć sobie konto na jakimś portalu społecznościowym, na takim gdzie będę mogła się wyżalić bez głupich komentarzy moich pseudo znajomych. No i założyłam Twitter'a, po raz kolejny, ale przedtem z niego nie korzystałam, bo nie wiedziałam jak. Pierwsze tweety, followersy i te sprawy, coraz bardziej wciągałam się w życie internetu, poznawałam nowych ludzi. Ci ludzie byli mi tacy bliscy, tacy przyjemni, mili, do tego ten zespół. Zespół, który kocham nad życie, za ich osobowość, muzykę, wygląd, wrażliwość, za wszystko. Od tego czasu stopniowo moje problemy odchodziły. Stawałam się bardziej promienna i rozweselona. To wszystko dzięki tym ludziom, ludziom z TT, One Direction i mojej przyjaciółce. To im zawdzięczam to, że nadal tu jestem, nie wiem co by ze mną było gdyby nie oni, nie wiem czy bym żyła, nie, żebym chciała popełnić samobójstwo, ale różnie w życiu bywa, mogłam wpaść w depresję, mogłam się ciąć, ale nie robiłam tego, chociaż może mało brakowało?


________________________________________________

Przepraszam, bardzo przepraszam, że taki nudny rozdział, że taka historia, która pewnie i tak nikogo nie obchodzi, ale dla mnie to jest rzeczywistość i to co tutaj opisałam jej małą częścią tego co w moim życiu się wydarzyło, a wydarzyło się bardzo dużo, takie rzeczy, o których nikt nie wie, nikt, kompletnie nikt, a może odważę się je tutaj opisać. Zobaczymy ; ) i przepraszam jeżeli kogokolwiek uraziłam tym rozdziałem. Mam nadzieję, że będzie ktoś tak miły, przeczyta i skomentuje . A i jeszcze jedno, żeby nikt nie pomyślał, że chcę wzbudzić litość w innych, jaka to ja biedna jestem, czy coś podobnego. Marzyłam o tym, żeby stworzyć takiego bloga i nawet jeśli nikt nie będzie tutaj zaglądał i komentował to ja i tak będę go pisała. Pozdrawiam Weronika xo